5 (nowych) wniosków po dwóch latach pracy zdalnej

rajska plaża

Trudno mi w to uwierzyć, ale mijają 24 miesiące, odkąd przeszedłem na pracę zdalną. Należy dodać, że na pracę zdalną w modelu „z domu”. Po 9 miesiącach podzieliłem się 9 wnioskami. Część z nich się zmieniła. Stąd nowy artykuł.

Zacznę od tego, co się w moich przemyśleniach nie zmieniło.

Przede wszystkim nadal uważam, że to dla mnie fantastyczna forma pracy. Daje wolność, którą lubię.

„Muszę” zdecydowanie mniej, niż osoba pracująca w konkretnym biurze, w konkretnych godzinach. Oczywiste plusy to:

  • Brak dojazdów (o ile nie mam kaprysu podjechać do coworku czy kawiarni)
  • Ochrona przed niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi (jak pada, to nie muszę nigdzie iść)
  • Możliwość drzemki po obiedzie 😉
  • Mogę częściej odwiedzać rodziców w rodzinnym mieście i zostać dłużej, niż tylko na weekend
  • W sumie znajomych w innych miastach też

Oczywiście utrzymanie wszystkiego w ryzach wymaga więcej energii i samodyscypliny. Ale taki model mi odpowiada. Co nie znaczy, że sprawdzi się u każdego.

5 nowych wniosków o pracy zdalnej

Podejście do niektórych spraw po 2 latach trochę mi się zmieniło. To, co krótkoterminowo wydaje się świetne, w dłuższym okresie potrafi pokazać swoje wady.

#1: Długie siedzenie w domu ryje beret

Kiedyś oglądałem program w TV, gdzie dziennikarz podejmował się różnych wyzwań. Nie pamiętam ani jego nazwiska, ani nazwy programu. To nieistotne.

Widziałem odcinek, w którym wcielił się w rolę wychowawcy w poprawczaku. Wychowankowie rzucili mu wyzwanie: zamknięcie w izolatce. Typek je przyjął i cóż… powiedział, że to chyba najgorsze, co przeżył w życiu.

Problemem było to, że został sam ze sobą i własnymi myślami. To była według niego największa tortura (a przynajmniej ja tak to zapamiętałem).

Praca z domu jest oczywiście daleka od zamknięcia w izolatce bez okien. Jest za to jeden punkt wspólny.

Zwykle w domu, podobnie jak w izolatce, nie ma innych osób (przynajmniej przez to 8-9 godzin, kiedy normalni ludzie są w biurze). Jeśli nie spędzasz połowy dnia na spotkaniach przez Skype, to Twój dialog wewnętrzny potrafi się nieźle rozpędzić.

Nagle okazuje się, że brak ludzi wokół nie jest otoczeniem, gdzie bez problemu, zawsze i wszędzie w 100% się skupisz. Nie przeszkadzają Ci może bodźce z zewnątrz, ale te wewnętrzne już owszem.

Gonitwa myśli potrafi być natrętna. Łatwo (przynajmniej mnie) zapędzić się w czarnowidztwo i kreślenie najgorszych scenariuszy. Chociaż obiektywnie nic złego się przecież nie dzieje.

A czasem wręcz przeciwnie – wpadają mi do głowy nowe, „genialne” pomysły i nie chcą jej opuścić. A efekt z tego żaden, bo efekt bierze się z robienia. Nie z myślenia o robieniu.

Natomiast jeśli nie masz się do kogo odezwać, to trudno gdzieś ten potok myśli czy potrzebę komunikacji skierować. Więc gadasz sam ze sobą.

To długoterminowo naprawdę męczy. Przez pierwszy rok pracy zdalnej miewałem czasem ten problem, ale w drugim roku zdecydowanie się on nasilił.

#2: Mam wrażenie, że coś mnie omija

U mnie przejawia się to zdecydowanie zbyt częstym sprawdzaniem emaila czy Slacka. Czy na pewno nic mnie nie ominęło? Może coś ważnego się stało, klient coś wysłał, ktoś ma pytania? Jeśli nie odpowiem od razu, to pewnie pomyślą, że się obijam.

To pewnie efekt, który występuje też u pracowników biurowych. Mam wrażenie, że przy pracy z domu jest jednak mocniejszy.

Wydaje mi się, że widok ludzi pracujących obok potrafi mimo wszystko uspokoić. Widzisz, że jakieś nagłe, ogromne pożary w pracy zdarzają się rzadko. Tak więc najprawdopodobniej nic aż tak istotnego Cię nie omija i możesz zluzować.

#3: Łatwiej o nadużywanie mediów społecznościowych

Zawsze myślałem, że jestem typowym samotnikiem. Lubię spędzać czas w pojedynkę i przecież wcale nie potrzebuję tych „durnych” społecznych interakcji, jak krótka rozmowa o wczorajszym meczu podczas robienia kawy w biurowej kuchni.

A jednak! Wychodzi na to, że wewnętrznie tych interakcji poszukuję.

Zauważyłem, że pracując z domu dużo częściej sięgam po smartfona, żeby sprawdzić „co tam na fejsie” czy zerknąć, czy czasem ktoś do mnie nie napisał wiadomości na WhatsApp czy Messengerze.

I najczęściej nie, nie napisał, bo normalny człowiek w tym czasie siedzi przy biurku albo na spotkaniu i głupio mu wyciągnąć telefon i pisać do kumpla! No ale mnie w domu nikt nie widzi, więc…

Niestety, to jest pułapka. Scrollowanie fejsa czy pisanie do ludzi to iluzja społecznej interakcji. Nadużywanie social media ma wręcz odwrotny efekt. Psuje produktywność. Tracę skupienie na zadaniu, przez co zajmuje mi ono więcej czasu.

W efekcie kończę pracę później. Zwykle w kiepskim humorze, bo znów zrobiłem za mało albo za wolno. Albo czegoś nie skończyłem. W takim humorze nie mam ochoty wychodzić z domu i się z kimś spotykać.

A kolejnego dnia jeszcze bardziej brakuje mi interakcji z innymi ludźmi, przez co pokusa zaglądania w social media jest jeszcze wyższa.

To taka niezdrowa spirala, którą łatwo nakręcić. O ile nie jestem na tyle przytłoczony pracą, którą muszę pilnie zrobić, bo goni deadline, to łatwo pojawiają się takie chwile przestoju. A wtedy wystarczy tylko sięgnąć po smartfon…

Cóż, praca w biurze lepiej chroni przed tym złym nawykiem. Są ludzie dokoła, więc mechanizm szukania na siłę interakcji społecznej się nie uruchamia.

#4: Praca zdalna to żaden tam złoty Graal

Pamiętam dzień, kiedy poznałem koncept cyfrowego nomadyzmu. Traktuję to jako odmianę pracy zdalnej. Trafiłem na bloga BankerInTheSun (o dziwo, blog już nie istnieje!).

Prowadził go ziomeczek, który zrezygnował z pracy w banku w USA, wyjechał do Tajlandii i odpalił biznes online.

To było w 2014 roku. Stwierdziłem wtedy: to jest życie. Gdybym tylko mógł pracować zdalnie i zarabiać sensowne pieniądze przez Internet… Byłbym królem życia. Niczego więcej bym nie potrzebował do szczęścia.

Przez kolejne 3 lata miałem więcej szczęścia niż rozumu, i dziwnym zbiegiem okoliczności w lipcu 2017 roku wylądowałem na pracy zdalnej, zarabiając zdecydowanie więcej, niż kiedykolwiek wcześniej. Czy moje życie nagle zmieniło się na 10x lepsze?

No nie, nie zmieniło się. Okazało się, że możliwość pracy zdalnej, a „pełne wykorzystanie” jej potencjału, to dwie różne rzeczy.

Bo widzisz, nawet jeśli możesz wyjechać do tej Tajlandii i żyć tam, w słońcu, przy pięknym oceanie, surfując o poranku… to coś musisz poświęcić. Chociażby kontakty z bliskimi w Polsce.

Sporo rzeczy też musisz zorganizować. Noclegi, ubezpieczenia, szczepionki, wizy, podatki, loty, plan wycieczek, miejsce do pracy, Internet… Jak to mówię: „to się tak powie…”.

Przełączenie trybu na „praca zdalna” nie oznacza, że nagle zmienisz się w super zadowolonego człowieka.

Wiele problemów nadal pozostaje bez zmian. Też Ci się rano nie chce wstać z łóżka. Stresuje Cię spotkanie z szefem. Nie możesz się skupić na prezentacji. Nie wiesz, czy biznes, który rozwijasz, na pewno ma sens. Prokrastynujesz. Nie chce Ci się iść na siłownię.

Te rzeczy nie znikają wraz z przejściem na pracę zdalną. Często wręcz się pogłębiają.

Praca zdalna to furtka do możliwości. Aby je wykorzystać w pełni, musisz włożyć w to sporo wysiłku.

#5: Do pracy zdalnej się szybko przyzwyczaisz

Do dobrego łatwo się przyzwyczaić. Pomimo minusów, nadal uważam, że praca zdalna to dobra sprawa. Dla mnie lepsza, niż konieczność bycia w biurze 9 – 17, od poniedziałku do piątku.

Po dwóch latach nie cieszy mnie już jednak tak, jak w pierwszym miesiącu. Powód jest prosty: przyzwyczaiłem się. To dla mnie normalka.

To taka pesymistyczna myśl na koniec 😉 A może optymistyczna dla tych, którzy zdalnie chcieliby pracować, ale (jeszcze) nie mogą. Spokojnie, nie zmieni to Waszego życia o 180 stopni, więc nie ma co się spinać. Praca w biurze też jest spoko. Jest po prostu inna.

Podsumowanie

A Ty? Pracujesz zdalnie, chciałbyś tak pracować, czy może to zupełnie nie dla Ciebie?

Jeśli masz jakieś doświadczenia z pracą zdalną, to wymieńmy się nimi w komentarzami. Jestem ciekaw (jak zawsze) perspektywy innych osób.


Similar Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

18 Comments

  1. Dodałbym, że pracując zdalnie pracujesz więcej (!) niż w biurze w obawie, że ktoś Ci zarzuci obijanie się. Z tego samego powodu zdarzają się nadgodziny (masz wrażenie, że nie wyrabiasz się).
    Z plusów: możesz wyłączyć chat i maila i skupić się na pracy (przynajmniej przez jakiś czas) — nikt nie podejdzie do Ciebie nie rozproszy Cię.

    1. Oj tak, zwłaszcza na początku miałem takie poczucie. Nawet gdy skończyłem już swoje zadania, i tak siedziałem przy komputerze, na wypadek gdyby „ktoś napisał” albo aby pokazać, że przecież jestem online i też „coś robię”.

  2. Hej Damian!
    Ciekawe, ale dziś mijają dokładnie 4 miesiące od mojego przejścia na pracę zdalną (i własną działalność przy okazji).
    Wnioski mam bardzo, ale to bardzo podobne do Twoich.

    Z jednej strony daje ogrom możliwości. Odwiedzanie rodziców, łączenie pracy i podróżowania (jeśli tylko jest internet) no i nie trzeba codziennie tułać się do biura.

    Z drugiej strony to podstępna wolność, która wymaga do produktywnej pracy sporo samozaparcia i zadbania o rzeczy, o których się wcześniej nie myślało. Bardzo łatwo spędzić kilka dni z rzędu siedząc non stop w mieszkaniu i kontaktować się z innymi tylko przez ekrany, rozregulować sen i jedzenie, albo przepracować produktywnie kilka godzin jednocześnie spędzając cały dzień przy komputerze.

    Szczęśliwie dużo osób dzieli się swoimi doświadczeniami, więc inni mogą się przygotować na wszelkie ewentualności 🙂

    1. Cześć Kamil, dzięki za podzielenie się spostrzeżeniami. Podstępna wolność – trafne określenie 🙂

  3. Dzięki Damian za podzielenie się swoimi spostrzeżeniami.

    Co do pracy zdalnej: sam tak pracuję już 9 rok

    Moje refleksje:
    * później wszystko to o czym pisałeś się pogłębia
    * bardzo łatwo o nerwice albo depresję [ nie jesteśmy stworzeni do braku relacji ]
    * obniża się skuteczność
    * wzmaga się aktywne nic nie robienie
    * dzień się rozchodzi – zaczyna się pracować w dziwnych godzinach

    Moim zdaniem to praca tylko dla niektórych osób którzy się do tego nadają. A nie wszyscy się do tego nadają.

    Wcale to święty gral nie jest zatem

    Co do dalszych konsekwencji:
    jeśli nie jesteś TYM typem osób które lubią siedzieć same i nic im to nie robi to:
    * wraz z biegiem lat bardziej zaczynasz bardziej lubić rozmowy z własnymi myślami niż z ludźmi
    * tworzysz biznes w oparciu o Ciebie w samotni i klientów / pracowników zdalnych – zmiana tego może później boleć
    * zaczynasz mieć myśli [ bo się przyzwyczaiłeś ] w sumie to bym coś zmienił .. ale tu jest tak wygodnie i dojeżdżać nie muszę

    Podsumowując:
    To na pewno dobre doświadczenie ale tylko dla osób które korzystają z uroków pracy zdalnej
    [ nie, brak dojazdów do pracy nie jest urokiem ]
    Pozostali, mam takie wrażenie , coś ich omija

    A co ?
    Te relacje właśnie ich omijają.
    Lata relacji..

    Czasami wyobrażam sobie ,że dziś umieram…[Otrzeźwiająca myśl]
    i wspominam ostanie lata, momenty
    uświadamiam sobie wtedy ,że NIE wspominam
    pracy, samotności, raportów, wydajności, rozmów samych z sobą
    tylko
    momenty z ludźmi,żoną, dzieckiem, znajomymi – momenty relacji – życia

    Więc taka perspektywa pracy całego życia zdalnie – to smutna perspektywa.
    A jak sobie myślisz, to tylko na chwilę – to kolejna pułapka – bo to wciąga
    To chyba więźniowie w celi mają bardziej relacyjne spełnione życie

    To się chyba powinno robić okresowo tak na rok max dwa ale nie więcej a potem znów kilka lat z ludźmi

    Damian, masz możliwości, łeb na karku, nie marnuj życia w domu…
    Pozdrawiam

    1. Marek, dzięki za szczery i wartościowy komentarz. Czytałem go kilka razy. Pomysł ze spojrzeniem z perspektywy „Dziś umieram” może być przerażający, ale jeśli szczerze sobie na to odpowiemy, to wychodzi, co się liczy. I tak, wtedy ta wyższa wydajność dzięki pracy z domu „trochę” traci na znaczeniu.

  4. Praca zdalna jest świetnym rozwiązaniem, pod warunkiem, że potrafi się zarządzać czasem, a „brak nadzoru” ze strony pracodawcy nie powoduje „olewania” wykonywanych zadań i jedynie chęci łatwego zarabiania pieniędzy 🙂

    1. Dokładnie. Dlatego moim zdaniem aby skutecznie pracować zdalnie, trzeba spełnić kilka warunków – lubić swoją pracę, umieć się zorganizować, mieć samodyscyplinę i odpowiednie otoczenie. Inaczej całość się wysypie.

  5. Praca zdalna… długo tak pracowałam i zawsze wydawało mi się, że wolałabym w biurze. Że w biurze łatwiej o skupienie i, że jak zamykam lapka i drzwi za sobą to praca zostaje „tam”, a nie „tu” ze mną. I to prawda. Podobnie jak fakt, że do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja ;). Okazuje się bowiem, że teraz, kiedy wróciłam do pracy w biurze… jestem po pracy jakaś bardziej zmęczona i mam jakby poczucie (o dziwo) mniejszej efektywności jeśli chodzi o wykorzystanie dnia (nie tylko na obowiązki – nazwijmy to – pracowe).

    Tak jak napisałeś… wszystko ma swoje plusy, ale i minusy. Coś za coś.
    Pozdrawiam!

    1. Dzięki za komentarz. Od pewnego czasu pracuję w coworku i mam takie spostrzeżenie, że są „biura” i „biura”. Dużo zależy od osób i kultury organizacji. Jeśli każdy jest skupiony na swojej pracy, w biurze panuje cisza i spokój, to można się skupić i zrobić nawet więcej, niż w domu. Jeśli z kolei otoczenie jest impulsywne i hałaśliwe, to biuro zabija produktywność.

  6. Cześć Damianie,

    na początek chciałbym powiedzieć, że świetnie podsumowałeś kwestię pracy zdalnej i to nawet dość obiektywnie. Ja ze swojej strony dodałbym, że miałem okazję pracować przez jakiś czas w formie pracy zdalnej, ale jedna rzecz przekreśliła jej kontynuowanie. Rzecz jest w dzieciach.

    Do całej samoorganizacji o której napisałeś trzeba w tedy dołożyć asertywność i ustalenia z drugą „połówką”, że:
    a) mogę zaprowadzić dzieci do przedszkola, ale nie odbieram (czas)
    b) nie gotuję obiadu w założonym czasie pracy
    c) nie idę na zakupy
    Jeśli zabraknie nam tej asertywności to praktycznie zamiast pracować tyle co przy biurku w biurze pracujemy często po kilkanaście godzin kosztem relacji z bliskimi.

    Najciekawiej jest gdy dzieci zachorują i to TY zostajesz z nimi w domu w trakcie pracy zdalnej. Pal licho gdy dziecko ma roczek i większość czasu śpi i zapłacze jak jest głodne. Zabawa zaczyna się gdy masz malucha w wieku 3-6 lat, który potrzebuje czasu na zabawę. W dużym skrócie potrzebuje uwagi a ty musisz wytłumaczyć, że w sumie choć jesteś w domu to jesteś w „pracy”.

    Przy dwójce dzieci jest jeszcze ciekawiej. Przerobiłem wszystkie warianty pracy o różnych porach. I generalnie aby nie psuć relacji z żoną i dziećmi została mi praktycznie jedna pora na hobby i samorozwój. Są to godziny 3-6 rano i samodyscyplina do chodzenia spać przed 21. Tylko w tedy mogę napisać coś na bloga lub potrenować jakieś nowe koncepcje z programowania.

    Podsumowując całość uważam, że zdalna praca jest świetna dla osób, które albo nie mają dzieci, albo mają dedykowane miejsce w domu gdzie po zamknięciu się na te 6-8 godzin nikt im nie przeszkadza.

    Pozdrawiam
    Artur

    1. Cześć Artur, dziękuję za wartościowy komentarz. Całkowicie się zgadzam – zwykle do domu ucieka się dla lepszego skupienia, niż w biurze. Ale gdy w domu są dzieci, to sytuacja się odwraca i paradoksalnie to w biurze ma się ciszę i spokój 🙂

      1. Ja na pracę zdalną i dzieci patrzę z innej perspektywy.
        Wybrałam pracę zdalną właśnie z powodu dzieci :-). Nieoceniona jest dla mnie oszczędność czasu (ok.1h na dojazd i powrót z biura). 8h pracy dziennie w przypadku matki dwójki dzieci, która chce stworzyć z nimi dobrą relację i zadbać o ich rozwój jest zbyt dużym obciążeniem. Dlatego lubię tę elastyczność i dobór projektów pod moje możliwości czasowe. Owszem często jest trudno z wszystkich powodów które opisał Damian plus dodatkowo choroby dzieci i zmęczenie. Część obowiązków wykonuje właśnie o 23:30 🙂 ale wiem po 13 latach doświadczenia, że etat w tych warunkach by mnie wykończył.

  7. Pracuję zdalnie od 3 lat i jedynym minusem jest to, że nie dałabym rady wrócić do biura. Jestem introwertyczką, nie znoszę kontaktów z ludźmi, nudnych rozmów. Mówię tutaj o ludziach dosyć obcych jak w pracy, ale nie o rodzicach, mężu, bliskiej przyjaciółce. Praca zdalna sprawia ze wstaję rano chętnie… zaraz, zaraz, rano? Wstaję o 10, na spokojnie robię śniadanie i o 11 zabieram się do pracy. O 13 wychodzę na spacer, do galerii, na zakupy i wracam około 15. Wtedy kolejne dwie godziny poświęcam na pracę aż do przyjścia męża. Wspólnie jemy obiad i spędzamy we dwoje czas. Co ciekawe, w trakcie pracy w biurze miałam okropne bóle głowy, złe się czułam, myślałam, że jestem umierająca. Po zrobieniu badań okazało się wtedy- wszytko OK- to coś innego! I rzeczywiście: 8 godzin w pracy, 2 godziny dojazdów i niskie zarobki zabijają. Mój pomysł na prace zdalną związany jest z tym co lubię- research i pisanie to dwa słowa klucze. Zarobki trzy razy wyższe niż na etacie, czas przeznaczony na pracę dwa razy niższy. Po trzech latach wiem, że to była dobra decyzja.

  8. Damianie- super artykuł . Ja wiele lat byłam pracownikiem tylko etatowym, potem tylko praca zdalna, a teraz częściowo etat a częściowo zdalnie. Wybrałam ostatecznie to rozwiązanie z etatem ponieważ nie zawsze ta praca w domu była tak efektywna jak w biurze. Tak jak Artur powiedział – praca w domu z dziećmi na pokładzie to w ogóle nie ma sensu (brak skupienia) po drugie każdy załatwia wszelkie swoje sprawy za Twoim pośrednictwem – bo przecież „siedzisz” w domu, pracujesz więcej bo ktoś zadzwoni, bo chce, bo tylko na chwilę, bo pilna sprawa…
    Marek też fajnie to ujął: praca zdalna nie jest dla każdego.
    Jak w życiu – wszędzie dobrze gdzie nas nie ma 😉

  9. Pracuję w domu + delegacje od 10 lat co najmniej. Najlepiej , to funkcjonuje, kiedy ma się swój pokój, który jest biurem. Do tego stylu pracy nie należy myśleć chyba wiele o surfowaniu w Tajlandii , a cenić rzeczy małe. Już samo, to, że w Poniedziałek nie muszę stawiać się w korku wytwarza miłe odczucie. Ustawiam sobie priorytety dzienne i one nigdy nie czekają na zwłokę. Prezentacja jest ciężka gdy wyniki są słabe. Klienci wracają . W urlop wypoczywam czynnie. Czasem się zastanawiam czy nie tęsknie za biurowym klimatem, ale tutaj gdzie, żyję zawsze mogę zadzwonić do kogoś i pójść na kawę , na tenis, na spacer, na łyżwy. Kwestia wyboru. Tajlandię mam z głowy.

  10. Dla osób które nie miały styczności z pracą zdalną nagłówek ”Długie siedzenie w domu ryje beret” może być mocno naciągany, ale sam się przekonałem że tak naprawdę jest : ) Utożsamiam się z całą listą wniosków, jednak w moim przypadku dochodzi jeszcze jeden istotny element, który albo nie został opisany albo go przeoczyłem. Mianowicie poczucie narzucania się. Bałem się pisać do szefa i innych współpracowników z pytaniami bo nie wiedziałem czy może ktoś jest mocno zajęty, czy może ma dzisiaj kiepski nastrój… W biurze szybko możemy wymieniać się informacjami i ten kontakt jest jednak o wiele przyjemniejszy.